fbpx

Władysław Urbaniak – W chwilach refleksji i zadumy

Władysław Urbaniak

Władysław Urbaniak
W chwilach refleksji i zadumy

Władysław Urbaniak – Spis treści

ŻYCIE

Tylko raz się człowiek rodzi,
a wysiłek to niemały.
Bo natura z tym się godzi,
by dwie komórki życie dały.
Chociaż jeszcze sam nie chodzi,
świat już chciałby poznać cały.
„Pomalutku, gdzie się śpieszysz,
jeszcze światem się nacieszysz”.
Gdy przybędzie kilka lat
i chodzić do szkoły będziesz mógł,
Usiądziesz w ławce, boś jest chwat,
tam zaspokoisz wiedzy głód.
Wtedy poznasz cały świat
i zrozumiesz: wiedza to jest cud,
Wtedy będziesz wiedział wszystko
co jest daleko, a co blisko.
A gdy nadejdzie taki czas,
osobę spotkasz sercu bliską.
Miłość wielka połączy Was
i od nowa się zacznie wszystko.
Bo człowiek rodzi się tylko raz,
z nową nadzieją, z nową iskrą,
że los połączy serca dwa
i nowe życie komuś da.

Wróć do spisu treści


NA WALENTYNKI

Miłe Panie i Panienki
to wiadomość z pierwszej ręki,
że lutego czternastego
w dniu Świętego Walentego
Panom serca biją żwawiej,
Panny wyglądają ładniej.
Jakaż miła to uciecha
Pan do Pani się uśmiecha,
W Panu wielka jest pokusa
by przytulić, dać całusa.
Czyżby Pani się wstydziła
i swe liczko zrumieniła?
Ja nie wstydzę się mój Panie,
czekam na twe całowanie.
Nie Walenty i nie Święty.

Wróć do spisu treści


SATYRA NA PREZYDENTA

W leśnej społeczności całej
owad był postury małej.
Jest to świetlik, ten co świeci
sporą ma gromadkę dzieci.
Pracował był sobie spokojnie
nikt nie myślał jeszcze o wojnie
Życie coraz gorsze w lesie
co jutrzejszy dzień przyniesie?
Nie wytrzymał nasz świetliczek
mały pstryczek, elektryczek.
Już narzeka cały bór,
więc świetliczek hyc przez mur.
Z Panną Jasną w klapie chodzi
i zwierzętom już przewodzi.
Ma na sprawy pogląd jasny
śmiem w to wątpić, czy aby własny?
W swej karierze pnie się w górę
wszak przeskoczył ponad murem.
W sprawie ma poparcie stąd i stąd
z rządów rezygnuje stary rząd
Ktoś tym lasem rządzić musi,
nasz świetliczek aż się dusi.
Chętnych było bardzo wielu
ogłoszono wybory w tym celu.
Rzekł świetliczek: „nie chcem, ale muszem,
a mój rywal niech rządzi buszem.
Czarną teczkę niech zabiera
i truskawki swoje zbiera”.
Świetliczkowi urósł brzuch spory
wygrał ogłoszone wybory
Ma najwyższą władzę w lesie
co jutrzejszy dzień przyniesie?
Obiecywał mannę z nieba
teraz mówi, że jej nie da.
No bo skąd ma ją brać,
kiedy inni nie chcą dać.
Ciężko w lesie znów się żyje,
a świetliczek dalej tyje.
I znów stary jest dylemat
to już wszystko na ten temat.

Wróć do spisu treści


LOT NA KSIĘŻYC

Ile to już napisano
o księżycu, srebrnym globie
i tak bardzo, bardzo chciano
spacerować po nim sobie.
Dawniej o tym tak bajano
to Wam powiem w wielkim skrócie,
że na globie tym widziano
Twardowskiego na kogucie.
Dzisiaj wiemy, że to bzdura
bajka to dla małych dzieci,
przecież kogut jest jak kura
do księżyca nie doleci.
By dolecieć do księżyca
statek musi być kosmiczny,
dołem lotki, w górze szpica
lekki, smukły, dynamiczny.
Naukowcy, tęgie głowy
robią plany i makiety,
mają pomysł już gotowy
jak ulepszyć te rakiety.
Długo trwało to niestety,
ale efekt nas zachwyca,
co raz lepsze są rakiety
dolatują do księżyca.
Ziścił człowiek swe marzenie
na księżycu wylądował,
jakież było to wrażenie,
gdy po globie spacerował.
Gdy ciekawość zaspokoił,
a nie żarty to ni farsa,
człek starania swe podwoił
teraz lecieć chce na Marsa.

Wróć do spisu treści


GDY MIASTO PRZYTŁACZA

Dość billboardów i neonów
smog nad miastem się unosi
zamiast lasów rząd betonów
mur za murem znów się wznosi.
Gdy już miasto Ci dokuczy
zewsząd asfalt, beton, mury
zamknij drzwi na dziesięć kluczy
powróć człeku do natury.
Chcesz swe pragnienie zmienić w czyn
czujesz jeszcze w duszy trwogę
przed siebie idź bracie jak w dym
i od zaraz ruszaj w drogę.
Włóż na nogi buty szare
te co nigdy nie zawiodły
weź ze sobą też gitarę
ruszaj w bory między jodły.
Między jodły, między góry
zobacz, Tatry tam wysoko
na polanie niedźwiedź bury
a tam w dole Morskie Oko.
Helska plaża, cud natury
od niej to już bardzo blisko
zatem odwiedź też Mazury
tam rozpalaj swe ognisko.
I pod niebem rozgwieżdżonym
przysiądź z lubą do ogniska
patrzcie wzrokiem rozmarzonym
jak z płomieni skierka tryska.
Gdy już zwiedzisz góry, bory
czujesz, że odporność wzrasta
to na pewno będziesz skory
by powrócić znów do miasta.

Wróć do spisu treści


DLA HUBERTA

Hubercie, to nie przypadek
pisze do Ciebie twój dziadek Władek.
Pisze do Ciebie z ogromnej troski
bo taki czuję nakaz Boski.
Pismo do Ciebie jest rymowane
i z głębi serca podyktowane.
To nie na przekór i nie ze złości
jeno z ogromnej wielkiej miłości.
To co tu piszę, to ja tak czuję,
że to wyrocznia wszystko dyktuje.
Człek się buntuje w czasie młodości,
że wszystko jest nie tak i wszystko złości.
I myślisz sobie: „ach do Kaduka,
po jaką cholerę jest mi nauka”?
A jego mniemanie to stąd się bierze,
bo ciągle siedzi przy komputerze.
Zgoda, komputery się przydają,
ale cały Twój czas pochłaniają.
Jest taka reklama, która cieszy
maniaków komputera za to peszy,
Że nawet wszystkie komputery do kupy,
nie zastąpią papieru do dupy.
Żaden rodzic nie chce złego
dla dziecka ukochanego.
Tak, kochamy Cię niezmiernie,
trwać przy Tobie będziemy wiernie.
Rodzica takie jest zadanie
dbać o dzieci wychowanie.
Hubert, to co czynisz – na to zważaj,
mamie zmartwień nie przysparzaj!
Bo to mama, w każdej dobie
jest przy Tobie, w kłopotach i w chorobie.
Tak o Ciebie dba i tak piastuje,
a Twoja hardość serce jej pruje.
Raz w historii już tak było,
nie chcę by się powtórzyło:
Tak powiedział młody chwat
po co mi nauka, pójdę w świat.
Ojcu swemu suszy głowę
daj majątku mą połowę.
Chociaż ojcu serce się kraje
należny majątek synowi daje.
Mając bogactwo, zażywał uciechy,
co będzie dalej to już nie śmiechy.
Pieniądz synkowi szybko się kurczy,
a z głodu w brzuchu mocno mu burczy.
Na darmo pracy jakowejś szuka,
wtedy pomyślał: „ech do Kaduka,
jakiż ja głupi i krnąbrny byłem,
że gdy była pora, to się nie uczyłem”.
Pamiętaj synu, mówię to otwarcie
w naszej rodzinie zawsze masz wsparcie.
Brat Twój, ojciec i mama
tak bardzo Tobie oddana.
Modlą się do Boga Jedynego
o opamiętanie dla syna swego.
Raz wyraziłeś swoje marzenie
i ja taki palacz, rzuciłem palenie!
Teraz to powiem, powiem otwarcie
w Tobie ogromne miałem ja wsparcie.
W postanowieniu tym trwam wytrwale
i papierosów już nigdy nie zapalę.
Dlatego Cię proszę wnuku kochany:
podejdź do ojca, podejdź do mamy.
A obiecaj im mocno i szczerze,
że ich syn od zaraz do nauki się bierze.
Dziadek Władek. 21.01.2014 r.

Wróć do spisu treści


PRÓBA

Oj Agnieszko, ma córeczko,
miłość dobra jest i zła.
Masz pod nosem jeszcze mleczko,
a za ogon łapiesz ptaki dwa.
W zeszłym roku w ferii czas,
na wieś z siostrą pojechałaś.
Tam poczułaś pierwszy raz,
że się chyba zakochałaś.
Tamte wakacje, myślę skrycie
i to, że woził Ciebie na motorze
Zapamiętasz na całe życie,
jaki pierwszy wyjazd nad morze.
Teraz próby nadszedł czas,
bo On teraz w wojsku jest.
A Ty myślisz, że jeszcze raz
zakochałaś się na fest.
Wiem, że rady na to nie ma,
co ma być to i tak będzie.
Takie są wyroki nieba,
bo tak było, jest i będzie.
Lecz córeczko ma, pamiętaj:
żebyś zawsze była skromną.
To jest prawda nie od święta,
jak Cię widzą, tak Cię pomną!


IMIENINY ZIĘCIA

W dniu imienin zięcia Rysia
niech słońce wschodzi ze dwa razy,
niechaj we wszystkie dni i dzisiaj
Pan Bóg Tobie szczęściem darzy.
Teść. 7 lutego 1998r.

Wróć do spisu treści


URODZINY PIOTRA

Jeszcze niedawno w majtki robiłeś siku,
a masz już ćwierć wieku, Ty stary byku.
Samej radości na następne lata
życzy Teść Władek no i Twój Tata.
I Twoja Mama składa Ci życzenia
same najlepsze, te do spełnienia.
Aby nigdy nie bolała Cię główka
życzy Tobie Teściówka wyścigówka.
Wybacz Piotrusiu, że nie mam torta,
ale masz przecież swego Forda Escorta.
Wszelkiej pomyślności życzymy wiele
Twoja narzeczona i wierni przyjaciele.

Wróć do spisu treści


WIGILIA

Dzisiaj jest Wigilia
Dzieci wypatrują gwiazdki
Przy stole siada familia
z choinki biją blaski.
Połamiemy się opłatkiem
złożymy sobie życzenia
Mamie łza popłynie ukradkiem
to dzień Bożego Narodzenia.
Siadając do wigilijnego stołu
zapomnijmy o złości i urazach.
A więc miłujmy się pospołu
i jedzmy dobroci, które są w wazach.

Wróć do spisu treści


BIAŁY OBRUS

Biały obrus już na stole,
pod obrusem siano leży.
Wszyscy razem w jednym kole,
pierwsza gwiazdka czas odmierzy.
Biały obrus już na stole.
Usiądziemy przy tym stole,
będzie z nami babcia z dziadkiem.
Zaśpiewamy kilka kolęd,
podzielimy się opłatkiem.
Biały obrus już na stole.

Wróć do spisu treści


DZIEŃ MATKI

O Dniu Matki, dawno temu
Fogg Mieczysław tak zaśpiewał:
„w kalendarzu jest taki dzień
przeznaczony wyłącznie dla Ciebie”
A ja Mamuś kochana
Kocham Ciebie z wieczora i z rana.
Dlatego chcę zmienić kalendarza kartki,
żeby przez cały rok był Dzień Matki.
Mamuś, tyś jedyna jest na świecie
a ja jestem Twoje dziecię.
Szczęścia, zdrowia i wytrwałości.
Trwajmy zawsze w tej miłości.

Wróć do spisu treści


LUBNIEWICE

Dziś w Lubniewicach wielkie święto
dziś w Lubniewicach gala jest.
A to nie zdarza się zbyt często,
więc wszyscy razem bawmy się.
Już za chwileczkę, już niedługo
wszystko wyjaśni się na tak,
Która jest pierwsza, która druga,
a która żalu pozna smak?
Wszystkie są piękne, wszystkie ładne
już wszystkie Panny stroją się.
Zobaczcie sami, jakie są zgrabne
chociaż troszeczkę boją się.
A więc otuchy im dodajmy,
brawami przywitajmy je.
I wszyscy razem o to dbajmy,
niech będzie fair play i OK.

Wróć do spisu treści


MAMUŚKA

Przyszedł Władek raz do Mirka
chciał z nim wypić małego drinka,
lecz Mamuśka się wnerwiła
towarzystwo rozpędziła.
Chłopcy ostro się bronili
i trzy drinki w mig wypili,
a Mamuśka dalej kracze:
„spać, do łóżka, Wy smarkacze!”
Chcecie pić, to pijcie ostro
lecz nie może pić siostra z siostrą.
Dziadkowi proszę już nie dawać,
bo rano musi szybko wstawać.

Wróć do spisu treści


MIJO SZOŁ

Po zakładzie mięsnym Mijo,
Gdzie rzeźnicy świnie biją
Pan Dyrektor biega, krzyczy,
że Każdego dziś rozliczy.
Nawet Roman w kąt ucieka,
choć to kawał jest człowieka.
Bo Pan Zbyszek ma naturę
zawsze w całym znajdzie dziurę.
Los kierowców bardzo smutny,
dla nich to on jest okrutny.
Chciałby rozwieść towar cały
kosztem sobie bardzo małym.
Tylko Jurek się nie daje,
chociaż bardzo wcześnie wstaje.
Kroi mięso, sieka, miele
By produkcji było wiele.
Jeśli o produkcji mowa,
raz, ciach i kiełbasa jest gotowa.
Przy wędzarni w wielkim garncu
zawsze jest topienie smalcu.
Więc palaczu trudna rada
spać na służbie nie wypada.
Musisz się uwijać w miarę
by utrzymać w kotle parę.
Bo jak nie utrzymasz pary
w garncu będą białe skwary.
Wtedy Jurek się rozzłości
i opieprzy bez litości.
Już następny dzień przychodzi
Pan Dyrektor pierwszy wchodzi
Widać nastrój jego kiepski
o co pyta? O swe pieski.
No bo piesków mała sfora
to jest hobby Dyrektora.
Daje im najlepsze żarcie
nie notując tego w karcie.
Lecz to nie jest człowiek zły
też jest dobry, tak jak my.
Stara prawda jest na świecie
sami dobrze o tym wiecie.
Że taki się nie urodził,
żeby każdemu dogodził.
Chociaż męczy jego gadka
On dba o nas tak jak matka.

Wróć do spisu treści


CO TO ZNACZY MIJO

Przysłowiowego konia z rzędem
Tym, którzy tajemnicę tę odkryją.
Jakim kierowano się względem
Nadając firmie nazwę „MIJO”?
Przed laty pięciu firma powstała
Jak grzyb po deszczu, pełna rozmachu.
Lecz gdy dynamika się załamała
Zawisło nad nią widmo krachu.
Wtedy panowie z gorzowskiej „WARTY”
Podjęli dzieło firmy dźwigania.
Do sprawy wzięli się nie na żarty,
Bo czekały ich trudne zadania.
By wyrób był dobry, smaczny i tani
Pozyskać klienta i szeroki rynek.
Nie siedzi się z założonymi rękami
Sypiąc do wyrobów majeranek i kminek.
Zwerbowano fachowca nie od parady
żeby sprawami produkcji się zajął.
Choć miał wątpliwości, że nie da rady
To podjął dzieło, bo tchórze się boją.
Sklep pierwszy kupiono lat temu cztery
Tak zaczynając małymi kroczkami.
Później dwa jeszcze i następne cztery
By tam handlować smacznymi wyrobami.
Firma jest młoda, a już z tradycjami
Zyskuje rozgłos i zaufanie.
Z konkursów i wystaw wychodzi z nagrodami
I po wsze czasy niech tak zostanie.
Zacząłem pytaniem, raz spytam jeszcze
Może Dyrektor, mózg firmy MIJO
Zechce i odpowie nam wreszcie
Jaką tajemnicę za sobą te litery kryją?

Wróć do spisu treści


MAGAZYNIER

Patrzcie ludzie, cóż za postać
zbliża się do magazynu?
Stąd go nawet trudno poznać
musi to być człowiek czynu.
To Jarosław, wielki zwany
idzie dumnie krokiem takim.
Fartuch bielą lśni, bez plamy,
spodnie ma w kolorze khaki.
W firmie MIJO on pracuje
tutaj jest magazynierem.
Waży, liczy i pilnuje,
by mu grało zero z zerem.
Jest miły, skromny i układny,
typowy przykład taty.
No nie powiem, że jest ładny
w piątki daje deputaty.
W pracy zjawia się o świcie,
by znów dzielić, ważyć, mnożyć.
Lecz po południu marzy skrycie,
by do domu wrócić i się położyć.
Lecz myśl taka jest nie w porę
długo jeszcze robić trzeba.
Pojedzie do domu, lecz wieczorem,
teraz musi zarobić na kawałek chleba.

Wróć do spisu treści


JEDNA Z PRÓB

Jednaj Pani tak dopiekło,
że zrobiła w domu piekło.
Fakt wyjawił się bezdenny,
że jej mąż to jest odmienny.
Gdy fakt straszny ten odkryła,
to przez tydzień z żalu wyła.
Lecz cóż, życie te przeleci,
przecież trzeba, bo ma dzieci.
Ma dwóch chłopców, zdrowych, ładnych.
Starszy bez nałogów żadnych,
młodszy na gitarze gra,
takie właśnie hobby ma.
Ze swym smutkiem biedna siedzi,
lecz od czego są sąsiedzi.
Łykną drinka, albo dwa,
sąsiad dobra radę da.
Wszystko przeżyć przecież trzeba
ważne by nie brakło chleba.
To jest tylko jedna z prób,
tak doświadcza ludzi Bóg.
I znów uśmiech w niej zagościł,
nawet myśli o miłości.
Jak historii takich wiele
może skończy się weselem.

Wróć do spisu treści


ROKĘDROL – piosenka

Wcale na Was się nie gniewam
rokędrola Wam zaśpiewam.
Rok króluje na parkietach,
płytach, taśmach i kasetach.
Tańczą wszyscy go z radością,
tańczą z sercem i miłością.
Ref: W jego rytmie świat się kręci,
tańczyć walca nie mam chęci,
tętno serca nam przyśpieszy,
już się każdy tańczyć śpieszy.
Tańczy duży, tańczy mały,
świat się staje doskonały. (x2)

W rokędrolu siła taka
zbliży pannę do chłopaka.
Wcale o niej nic nie wiedział,
zamiast tańczyć w domu siedział.
Jeszcze wczoraj go nie znała,
dzisiaj w tańcu pokochała.
je je je je je
je je je je je
je je je je je

Ref: W jego rytmie świat się kręci,
tańczyć walca nie mam chęci,
tętno serca nam przyśpieszy,
już się każdy tańczyć śpieszy.
Tańczy duży, tańczy mały,
świat się staje doskonały. Hej!

Wróć do spisu treści


TO JEST ŚWIAT – piosenka

To jest świat
jesteśmy z nim już tyle lat.
On zawsze taki piękny jest,
czy świeci słońce, czy jest deszcz.

Każdy chce
na niebie słońce swoje mieć.
Gdy przyjdzie pora rano wstać,
by mógł się całym sercem śmiać.

Ref: To ooo
To jest świat
To ooo
To nasz świat.

Chrońmy go
aby nie przyszło jakieś zło.
Świat musi nam wiecznie trwać,
należy więc o niego dbać.

Cieszmy się
każdą nocą, każdym dniem.
Świat przecież taki piękny jest,
czy świeci słońce, czy jest deszcz.

Ref: To ooo
To jest świat
To ooo
To nasz świat.

Wiosny czar
przyroda daje piękny dar.
Złotawy kolor jesieni
w zielone łąki zamieni.

La la la
la la la la la la la la
la la la la la la la la
la la la la la la la la

Ref: To ooo
To jest świat
To ooo
To nasz świat.

Wróć do spisu treści


DZIEWCZYNA MARYNARZA – piosenka

Po czułym pożegnaniu
nad brzegiem morza stoję sama.
W rejs popłynąłeś draniu,
ja tęsknię od zmroku do rana.

Ref: To szum fal
To szum Fal
Spacer na Molo
Miłości naszej ślad
Choć oczy bolą
Ja dalej patrzę w świat.

Dziewczyna marynarza
wie, co to tęsknota, co to żal.
Zawsze to się jej zdarza,
gdy chłopak odpływa z szumem fal.

Ref: To szum fal
To szum Fal
Spacer na Molo
Miłości naszej ślad
Choć oczy bolą
Ja dalej patrzę w świat.

Chociaż wolno mija czas
już rejsu nareszcie nadszedł kres.
Radość znów zagości w nas
ze szczęścia mam oczy pełne łez.

Ref: To szum fal
To szum Fal
Spacer na Molo
Miłości naszej ślad
Choć oczy bolą
Ja dalej patrzę w świat.

Jest ze mną mój marynarz,
szczęścia chwile wszystkie dzielę z nim.
Już znam ten oczu wyraz
znów za tydzień płynie w rejs do Chin.

Ref: To szum fal
To szum Fal
Spacer na Molo
Miłości naszej ślad
Choć oczy bolą
Ja dalej patrzę w świat.

Wróć do spisu treści


TELEFON – piosenka

Za oknem ciemno, za oknem pada
a ja wciąż czekam na ten znak.
I w mym pokoju mrok zapada
a ja wciąż czekam tak.

Ref: Dzwoni telefon, telefon dzwoni
słuchawkę już podnosi brat.
Halo tu Jacek
a ja wciąż czekam, wciąż czekam tak.

U wuja Staszka z wizytą byłam
i tam ujrzałam pieski trzy
mocno do siebie je przytuliłam
z mych oczu popłynęły łzy.

A więc to wujek rzekł do mnie tak:
wybierz jednego, będzie twój
Są jeszcze małe, poczekaj na znak
tek ten, ten w łatki będzie mój.

Ref: Dzwoni telefon, telefon dzwoni
słuchawkę już podnosi brat.
Gosia do Ciebie
biegnę z zachwytu, tchu już mi brak

Witaj Małgosiu, tu wujek twój Stach
przyjeżdżaj, bierz łaciatego.
Byłam, zabrałam, jest taki jak w snach.

Ref: Dzwoni telefon, telefon dzwoni
słuchawkę już podnosi brat.
A ja mam pieska, psa łaciatego
tak jak w mych snach.

Wróć do spisu treści


PO GÓRALSKU – piosenka

Moja tanecznica, cieniuśka jak igła
jak się mi wywinie, telozby się migła.

A ja góral młody, też pięknej urody
ja se z nią tańcuje, tak jak halny duje.

Jukasa ciupaga, warkocz góraleczki
grajże mi kapela, grajcie mi skrzypeczki.

Ostatnie to tańce, jutro już z redykiem
od bacy szturchańce, przed watry płomykiem.

Trzy długie miesiące z owcami na hali
oczy me tęskniące, serce żalem pali.

Już redyku koniec, w doliny schodzimy
w górach zimą wonie, my się zabawimy.

Moja tanecznica, cieniuśka jak igła
jak się mi wywinie, telozby się migła.

Wróć do spisu treści


WAKACJE – piosenka

Jeszcze chwila niepewności tej, czy jawa to jest,
a może to sen, może sen.
Już na dobre przebudziłam się,na pewno to
wiem, to wakacje już, wakacje.
Słońce świeci i dziś woła mnie, a to woda, las,
czeka przyroda, czeka przyroda.
Już pora z domu wyjść, wyruszyć dziś na szlak
wakacji szlak, to wakacji szlak,
wakacji czas, to wakacji czas.

Ref: na, na, na…………….
Morska plaża, wydmy i szum fal, horyzontu dal,
tak wspaniale jest, wspaniale.
Letnią nocą pod namiotem spać,gdy niebo pełne
gwiazd, wiatr szumi, wokół las usypia.
W blasku ogniska, gdzie gitary dźwięk,
to wakacji zew, już śpiewa wiatr
a w nas budzi się lew.

Milczenia w nas przerwie nić
nadchodzi nam ten czas
Wakacji czas, to wakacji czas
wakacji szlak, to wakacji szlak.

Wróć do spisu treści


PACIERZ WIĘZIENNY

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego
Za co tu siedzisz? Powiedz kolego?
Znam doskonale swoją powinność
Ja tutaj siedzę, wiesz za niewinność.
I ty Klawiszu stróżu mój
Przy drzwiach celi mojej stój.
Pilnuj rano, we dnie, w nocy
Udziel swojej mi pomocy.
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna
Co za żarcie: kłak i wełna.
Miej w opiece syna Twego
Daj na obiad schabowego.
Ojcze Święty wola Twoja
Ciężka tutaj dola moja.
Tylko w Twojej to jest mocy,
Bym spał w domu przyszłej nocy.

Wróć do spisu treści


REFLEKSJA

Już mi dobrze, ja w to wierzę,
choć na duszy smutno mi.
Dziś na twardej pryczy leżę,
liczę noce, liczę dni.
Lecz za długo nie poleżysz,
w zamku słychać klucza trzask.
Chociaż jeszcze w to nie wierzysz,
klawisz już podnosi wrzask.
To jest wszystko jak sen czarny,
dłuży się po nocy dzień.
Jakiż jest mój żywot marny,
a marzenia poszły w cień.
Jakże kiedyś głupi byłem,
zmarnowałem życie swe.
Po co ja tę wódę piłem?
Tak, to sumienie zjada mnie.
Lecz przyrzekam bliskim swoim
i na świętych zaklinam się,
Że wódy już nie będę doił
I poprawię życie swe.

Wróć do spisu treści


BALLADA

Chmury tak gęste, jakby z ołowiu były,
ostatni blask dnia, swym ogromem skryły.
Deszcz przy tym w szyby srodze bije
wszystko co żywe, w ukryciu się kryje.
W domu wysokim, gdzieś na samej górze,
małe dziecię przez okno wygląda na podwórze.
Prosiło matkę:” nie wychodź, bo się będę bała,
zobacz jestem jeszcze taka mała”.
Lecz matka poszła, nie dając dziecku wiary
i to wykorzystały nocne zjawy i mary.
Kuszą dzieciątko i obiecują cuda,
dziecko jest zlęknione, chyba im się uda.
Zapłakane dziecko już jest na parapecie,
strach przed nieznanym, serduszko mu gniecie.
Za matką tęskni, samotność doskwiera,
rączką już sięga i okno otwiera.
Stanęło ono na okna skraju,
wabione przez mary obietnicą raju.
I krok do przodu zrobiła nóżka,
w dół dziecko spada, jak z drzewa gruszka.
Runęło o beton, ani nie zajękło,
małe serduszko na dwie części pękło.
Z okna na górze firanka powiewa,
może to z żalu, a może się naśmiewa.

Wróć do spisu treści


JUBILEUSZ

Jak wieść gminna niesie
dziś jest święto w PSS-esie.
Bo od czasu, gdy się zaczęło
lat pięćdziesiąt już minęło.
Pomalutku i z mozołem
powstawała spółdzielnia „Społem”.
Chłodni wtedy się nie znało,
więc się zimą lód rąbało.
Lód zwożono furmankami
przekładano trocinami.
Ażeby w letnie upały
towary się przechowywały.
Już wystarczy tej teorii
przestańmy mówić o historii.
Bo wspaniałe mamy grono gości,
pomówmy więc o współczesności.
Dzisiaj w dobie nowej ery
są już wszędzie komputery.
Choć to wcale nie banalne
kasy także są fiskalne.
Gro administracji to dziewczyny
tak się złożyło, że aż trzy Haliny.
Wiesia tam jest i Bożenka
jest Marysia i Basieńka.
I Janeczka tam pracuje
a co robi? Administruje.
Kierownikiem handlu jest Lucyna
to dziewczyna jak malina.
Danka ciągle zmienia bluzki
i sprowadza ładne ciuszki.
Pan Heniu jest od komputerów
mega bajtów i bajerów.
Jak się coś zepsuje dzisiaj
zawołamy Pana Rysia.
Jest tam jeszcze jeden Pan
to księgowy – to Pan Jan.
W sekretariacie siedzi Ela
i petentów onieśmiela.
Choć to wiersza nie początek
teraz jest najlepszy wątek.
Czas powiedzieć o Prezesie
co króluje w PSS-esie.
I tu teraz się zaczynając
bo Prezes to Pani Katarzyna.
Krok sprężysty, nastrój bojowy,
a na twarzy uśmiech karminowy.
Już lat kilka prezesuje
tu coś upiększy, tam dobuduje.
Za okres jej prezesowania
zmieniła się firma nie do poznania.
Ma chęć zmiany wciąż wprowadzać,
by klientom swym dogadzać.
Jasiu główny jest księgowy,
chłopak z niego wystrzałowy.
Tu przepisy, tam wytyczne,
nakłada plany niebotyczne.
Więc kierowniczki się zwijają,
w hurtowni towar zamawiają.
Bo żeby premię dostać,
zadaniom trzeba sprostać.
W dużym sklepie „Koperniku”,
gdzie towaru jest bez liku
Pani Bożena kierownikuje,
pracą załogi koordynuje.
Na róg Kościuszki i Kilińskiego
po zakupy wstąp kolego.
Tam po sklepie Ulka się krząta
towar na półkach układa i sprząta.
Tuż obok każdy to wiedzieć musi
jest sklep mięsny Pani Lusi.
Tam kupisz mięso i kiełbasy
i smaczne drobiowe rarytasy.
A nad rzeczką u Alinki
kupisz garnki i do kwiatów skrzynki.
W sklepie spożywczym „Agacie”
spotkasz Andrzeja w garniturze i krawacie.
O wszystkim napisać nie sposób,
być może ominąłem kilka osób.
Lecz teraz stańmy wszyscy kołem
i krzyknijmy: „Wiwat Społem”.

Wróć do spisu treści


MIĘDZYZDROJE

Kiedy leje w Międzyzdrojach
wczasowicze śpią w pokojach,
a turyści jednodniowi,
co na wszystko są gotowi,
snują się jak senne muchy
nic nie robią sobie z pluchy.
Piją piwo, jedzą ryby
uśmiechają się na niby
Boże jak ten czas się strasznie wlecze
i tak bardzo by się chciało,
myślę sobie tak nieśmiało
czas przyspieszyć po kryjomu
i pojechać już do domu.

Wróć do spisu treści


ŻYCZENIA

Zegar życia cyka nieustanie
i bez względu czy ty stoisz, siedzisz,
czy to relaksujesz się w swojej wannie
i tak z mijaniem czasu wciąż się biedzisz.
Wszystkie gwiazdy i znaki na niebie
Tobie liczne wróżą splędory,
wszyscy sławić będą Ciebie,
składać hołdy i honory.
Dziś twe czterdzieste urodziny,
wiek to bardzo jest wspaniały,
więc dla Ciebie, dla rodziny
dużo szczęścia, dużo chwały.
Łączymy się w szczerych życzeniach
i do tego pięknego bukietu,
pomyślności nie tylko w marzeniach
życzą wszyscy w Wu-Te-Zetu.

Wróć do spisu treści


NIEDŹWIADEK

Opowiadał wnuczce dziadek
jaką miał przygodę niedźwiadek.
Głód misiowi tak doskwierał,
że do ula się dobierał.
Chociaż pszczółka bardzo miła
misia w nosek użądliła.

Wróć do spisu treści


BARTOSZ PSOTNIK

Jestem Bartosz, Bartosz Piotr
To wasz synek ukochany
Mówią o mnie psotnik trzpiot
A ja tulę się do mamy.
Imię takie mi nadano
Jakem ja był jeszcze w brzuszku
A mamusi mej kazano
Na szpitalnym leżeć łóżku.
Narodziny moje wielkim były cudem
O haust powietrza walczyć musiałem
W cierpieniu, w bólu i z wielkim trudem
A że się uda, od zawsze wiedziałem.
Teraz już wszystko naszło na swoje
Dba o mnie babunia Ula
Nawet jak czasem znowu coś zbroję
Babcia mnie kocha i mocno przytula.
Chociaż jestem jeszcze niewielki
I może bym nie chciał robić ja tego
Lubię wyrywać z gniazdek kabelki
A potem mocno cieszyć się z tego.
Tata i mama dwoi się i troi
By mnie oduczyć życia psotnego
Cóż kiedy na drodze mi stoi
Coś tak ciekawie elektrycznego.
A to żelazko do prasowania
Tam znów podgrzewacz stoi niewielki
O tata się bierze do odkurzania
To powyciągam z gniazdka kabelki.
Ale ja sobie tak myślę szczerze
Kiedy mi będą urodziny wyprawiać
To Bartuś mocno w sobie się zbierze
I powie kochany tato, kochana mamo.

Wróć do spisu treści


BARTOSZ

Bartosz Piotr to nasz syn ukochany
Jeszce u mnie w brzuszku został tak nazwany.
Z waleczności o życie wszystkim jest znany
na pewno w tym wytrwa i będzie niepokonany.
Wielkim cudem były jego narodziny
Potem gratulacje od całej rodziny.
Choć jego wychowanie do łatwych nie należy
Każdy bez wyjątku w jego mądrość wierzy.
Bystry jest i sprytny, miły ten nasz chłopak
Ale od czasu do czasu robi nam na opak.
Ma przednią zabawę, jak Pauliny lalki
Wyniesie do Łazienki i wrzuci do pralki.
Choć mama i tata dwoi się i troi
To Bartosz i tak coś popsoci lub zbroi.
Ale Kochamy Bartusia, jest naszym całym
światem
Może na drugie urodziny, które odbędą się
latem.
Najwspanialsze te słowa wypowie nieśmiało:
Kocham Cię tatusiu, kocham Cię mamo.

Wróć do spisu treści


DLA JUSTYNY I PIOTRA

Pani Justyno, Panie Piotrze!
Chociaż orszak to weselny
lecz istnieje zwyczaj niepodzielny
że, gdy jadą państwo młodzi
to ktoś drogę im zagrodzi.
Ja dziś drogę Wam zagradzam
i to właśnie Wam doradzam
Abyś Ty miła Justyno
tego stała się przyczyną.
By brać Piotrka w swoje karby
boć to w domu jego skarby.
A nie pole, nie podwórko
niechaj nie będzie kogutem swoim kurkom.
Kury swego wodza mają
do Ciebie Piotrze nie wzdychają.
Od dziś Piotrze drogi
częściej przekraczaj domowe progi.
Kury zostaw dla koguta
bo jak nie, to pokuta.
Jaka śliczna, miła buzia
toć to Piotrze Twoja Zuzia.
Wasz najdroższy skarb na świecie
oboje o tym dobrze wiecie.
I to jeszcze Wam doradzę
a to miejcie na uwadze.
O Zuzie dbać i tak piastować
żeby wnuków się dochować.
Pomyśl Piotrze, dopóki lata
Zuzia chciałaby mieć brata.
Potem to już pójdzie gładko
może będzie całe stadko.
Niechaj radość w Waszych sercach gości
żyjcie długo w zdrowiu i miłości.
Powiedziałem tutaj już nie mało
no i coś by się przydało
Dłużej chyba nie wystoję
tak mi zaschło gardło moje.
Teraz Was przepuszczam moi mili
abyście się pięknie na weselu bawili.
Szczęść Boże.

Wróć do spisu treści


KOPA CHŁOPA

Edwardzie, szanowny jubilacie
już na plecy wlazła kopa
lecz ja widzę drogi swacie,
że z Ciebie jeszcze kawał chłopa.
Życie cię nie rozpieszczało
trudy pracy znasz od młodu
w domu się nie przelewało
kiszki marsza grają z głodu.
Kończysz szkołę, pierwsza praca
masz złote ręce do roboty
pracować, to się opłaca
do życia w rodzinie nabierasz ochoty.
Myślisz o tym, aż boli głowa
dość kombajnów, dość Ursusów
jedziesz więc do Radachowa
bo tam panna jest u Kamerusów.
Ledwoś ujrzał pannę Bronię
oczy już do nieba wznosisz
całujesz więc teściową w dłonie
teścia o rękę panny prosisz.
Mieszkasz z Bronią w Sulęcinie
pod jednym dachem, wspólne łoże
właśnie dzięki tej przyczynie
szybko się przydarzyć może.
Jest Piotr i Waldek z tej roboty
a w izbie ciasno, miejsca mało
nabierasz większej więc ochoty
dom zbudować by się zdało.
Jak pomyślałeś tak zrobiłeś
nie jedną pokonując górkę
drzewo także posadziłeś
i starczyło sił na córkę.
Na odpoczynek czas nadchodzi
zasłużona emerytura
pałeczkę więc przejmują młodzi
dwaj synowie no i córa.
Niech w tym sercu radość gości
żyj nam długo i bogato
razem z Bronią i w miłości
przeżywać będziecie nie jedno lato.
Jubilatowi Edwardowi swat Władek.

Wróć do spisu treści


POŻEGNANIE MICHAŁA

Szanowny Panie Michale
to przypadło mi w udziale
wypowiadać słowa podziękowania
dziś cały Wydział się Tobie kłania.
Ponad ćwierć wieku jesteś tu z nami
i to ślęczenie nad aktami
na pewno zmęczyłoby niejednego
ale nie Ciebie drogi kolego.
Chociaż kończysz pracę tu w Wydziale
to się nie żegnamy wcale
teraz będziesz regały przesuwał
i nad aktami ZUS-u czuwał.
Michale nasz zacny kolego
życzymy Tobie wszystkiego dobrego
zadowolenia z nowego miejsca pracy
no i podwyższenia płacy.

Wróć do spisu treści


ADRIAN

Dano Tobie imię Adrian
tak jak grecki Cesarz Hadrian
dynamiczność i odwaga
intuicji dopomaga.
Ty z natury i imienia
masz zdolności dowodzenia.
Drogę życia już wybrałeś
czego szczytny przykład dałeś.
Ojciec wybór Twój popiera
Mama dumna z oficera.
Przydział przypadł do Wędrzyna
niedaleko Sulęcina.
Karolinę tam spotyka
Amor strzałą go dotyka.
I spojrzeli sobie w oczy
a już miłość do nich kroczy.
Jak obyczaj stary karze
dziś ślubują przed ołtarzem.
W sercach Waszych radość gości
żyjcie w szczęściu i miłości.
Wujek Władek.

Wróć do spisu treści


URODZINY MONIKI

Przenajmilsza Jubilatko!
Najtrudniejszy jest początek
później to już pójdzie gładko
niechaj Harry trunków zacznie wątek.
Dziś przy Tobie się zbieramy
z roześmianą miną
i życzenia Ci składamy,
które prosto z serca płyną.
Twoje dziś są urodziny
to też Moniko kochana
wszyscy razem się bawimy
do białego rana.
A teraz moi państwo mili
o Monice słówek kilka
nie sposób by w takiej chwili
gromadka nasza już zamilkła.
Tak więc Monika
wychowana na pączusiach
jest córeczką cukiernika
oczko w głowie mamusi i tatusia.
Na rumaka swego wsiadasz
na nim jak szalona pędzisz
ze znajomym też zagadasz
o głupotach Ty nie ględzisz.
W sklepie całkiem się zatracasz
przemierzasz go biegiem
coś oglądasz, coś pomacasz
i jest bluzeczka szyta drobnym ściegiem.
W pracy jesteś uśmiechnięta
dla uczni zawsze znajdziesz czas
bo Ci chłopcy i dziewczęta
wsparcie mają tylko w nas.
Ronda budowali Burmistrz i Starosta
to był bodziec dla Moniki
choć to rzecz nie taka prosta
w domu pozaokrąglała narożniki.
Czas upływa niczym woda
lecz dla Ciebie wcale nie
jesteś piękna, wiecznie młoda
każdy z nas tu o tym wie.
Więc składamy Ci życzenia
dużo zdrowia i radości
niech spełniają się marzenia
wiele kasy, pomyślności.
Ile godzin bije czas
ile wierszy romantycznych
ile liści sypie las
tyle szczęścia i uniesień erotycznych.

Wróć do spisu treści


SOLNA AFERA

To co naród boli,
to afera trafnej soli.
Sól spożywcza, sól drogowa,
do solenia jest gotowa.
Tak więc bardzo trefną solą
wszyscy solą i się nie pierdolą.
Soli rzeźnik, piekarz i lukiernik,
soli nie żałuje też cukiernik.
A sól trefna, bo skażona
lecz to nieważne, liczy się mamona.
Sól skażoną się skupuje
później się przepakowuje.
I puszcza się na wolny rynek
to co nie chce stado świnek.
Świnie też nie lubią blagi
po tej soli dostały zgagi.
Dały znać do TVN UWAGA,
że po soli tej pali je zgaga.
Sprawa więc dla reportera
i tak kończy się afera.

Wróć do spisu treści


AMBROŻY

Pośród trzech wzgórz, porośniętych gęstymi
lasami sosnowo-brzozowymi, urodzajnymi
w grzyby i jagody, w których zwierzęta leśne
mogły jeszcze znaleźć oazę ciszy i spokoju,
położona jest wioska, zapomniana chyba przez
Boga i ludzi. Trzygórza, bo taką nazwę nadano
tej wsi, zapewne od miejsca jej położenia,
bo pośród trzech wzgórz. Trzygórza jest starą,
od dawien dawna nie remontowaną wioską.
Nikt tutaj nic nie naprawia, nawet płoty
pochylone nad rowem zmurszały i zarosły już
trawą. Bo któż ma o to dbać? Jeszcze trzydzieści
lat temu wieś liczyła sobie stu czterdziestu
mieszkańców. W trzydziestu ośmiu obejściach
było gwarno i ruch panował od świtu
do zmierzchu. Wszyscy młodzi powyjeżdżali
do różnych miast szukać łatwiejszego chleba.
Większa część gospodarstw to wymarłe ruiny,
porośnięte krzakami i pokrzywami. Zostało
jeszcze może piętnastu starych gospodarzy,
którym brak już sił, by wykonywać czynności
gospodarskie i nie w głowie im remonty starych
płotów, czy też walących się dachów.
Jedyna droga łącząca Trzygórza ze światem
jest tak wyboista i tyle w niej dziur, że od pięciu
lat autobusy przestały tu przyjeżdżać.
Kto chciał jechać do miasta odległego
o dwadzieścia osiem kilometrów,
musiał iść piechotą siedem kilometrów do najbliższego
przystanku autobusowego znajdującego się przy
głównej drodze.
Na końcu wsi, tam gdzie droga kończy swój
bieg, jest gospodarstwo starego Ambrożego.
Cztery stare lipy rosną na rogach prostokąta,
tworząc jakby naturalną granicę obejścia,
w którym krząta się Ambroży. Ruchy jego są
niemrawe i powolne, jak na zwolnionym, filmie.
Jest już stary i nie ma sił. Ostatni fragment płotu
zawalił się ubiegłej zimy pod naporem śnieżycy.
Daszek nad gankiem pochylony niemal
do ziemi, podparty kołkiem przysłania wejście
do izby. Izba jest ciemna, bo z dwóch okien
od południowej strony dawno już powypadały
szyby i stary Ambroży pozatykał je kawałkami
papy i blachy. Sam Ambroży swym wyglądem
przypominał raczej stracha na wróble:
wypłowiały, pilśniowy kapelusz na głowie,
o postrzępionym rondzie i stary wojskowy
płaszcz, przewiązany sznurkiem.
Dobytek starego jest niewielki. Jedna
wychudzona krowa, dwie kozy, kilka sztuk
drobiu, pies i kotka. Ambroży nie ma nawet
konia, aby obrobić swój kawałek pola,
musi pożyczać konia od sąsiada, w zamian za
pomoc przy żniwach. Ambroży już dawno
zauważył zaokrąglony brzuch kotki.
– Jużeś się franco puściła- wymamrotał
i zaklął siarczyście.
Od dawna zresztą mówił sam do siebie,
albo przemawiał do swych zwierząt.
– Poczekaj, ty jasna cholero, tylko się
okocisz, to potopię wszystkie kocięta!
Nie będę karmił darmozjadów.
Po niedługim czasie zauważył w stodole,
a raczej tym, co zostało po stodole, kotkę
z pięcioma kociętami.
– No to was france potopię – mruknął
Ambroży i poszedł po worek.
Kotka, jakby przeczuwając straszny las, jaki
czeka jej kocięta, wzięła jedno z nich
w pyszczek i pobiegła w stronę budy psa.
Pies zawarczał i zastawił jej drogę. Stanęła
z kociakiem w pyszczku naprzeciwko psa i stali
tak przez chwilę patrząc sobie prosto w oczy.
Pies zrozumiał intencje kotki, odsunął się na
bok, a kotka zaniosła kociaka do budy. Pobiegła
po następne, ale było już za późno.
Ambroży zapakował cztery kociaki do worka
foliowego po nawozie, wrzucił też do środka
dwie cegły, zawiązał sznurkiem i zaniósł
do pobliskiego bajora. Kotka szła w ślad
za starym i żałośnie miauczała. Ale Ambroży
nie zwracał na to uwagi. Wrzucił worek wraz
z kociakami do bajora. Jeszcze przez długi czas
w miejscu, gdzie wrzucił worek wydobywały się bańki powietrza. Ambroży już tego nie widział,
jak kotka miotała się przy brzegu w swej
bezsilności. Nagle upadła na bok, targnęły nią
dreszcze i skonała z pękniętym sercem.
Przez kilka następnych dni Ambroży na próżno
nawoływał kotkę. Klął i złorzeczył. W obejściu
zauważył sporo myszy, ale po kotce nie było
śladu. Któregoś dnia, przechodząc koło bajora,
natknął się trupa swej kotki. Poczuł wtedy
pierwszy ucisk w sercu. Pojął, co się stało,
zapomniał gdzie i po co miał iść.
Wrócił do domu. Spojrzał w stronę budy psa
i nogi się pod nim ugięły na widok, jaki ukazał
się jego oczom. Pies drzemał z wyciągniętymi
łapami, a pomiędzy nimi leżał mały kociak
i bawił się kawałkiem szmatki. Ambroży aż
zawył z bólu, to drugi ucisk w okolicy serca.
Powoli przyczłapał do budy i chciał wziąć
kociaka, ale wtedy pies zawarczał na starego.
Ambroży uspokoił psa przemawiając do niego:
– Piesku uspokój się, daj kociaka, będę dla
niego jak matka. Już nigdy, słyszysz, już
nigdy nie zrobię czegoś takiego.
Pies uspokoił się i Ambroży wziął kociaka na
ręce. Przytulił go do siebie, a łzy starego
moczyły miękkie, puszyste futerko kociaka.

Wróć do spisu treści


ROZMOWA MISTRZA POLIKARPA ZE ŚMIERCIĄ – INACZEJ

Mistrz Polikarp, tak Go zwano
I za mędrca uważano.
Za nim życia już trzy ćwierci
Poznać chciał przyczynę śmierci.

Boga prosi i zaklina
Jaka śmierci jest przyczyna?
Gdy tak modli się w świątyni
Sama Śmierć stanęła przy nim.

Na jej widok włos się jeży
A Polikarp bez tchu leży.
Gdy otworzyć oczy raczył
Obraz straszny znów zobaczył.

Postać prawie jak niewiasta
Kosą w prawo, w lewo chlasta.
Nie ma ciała, gnaty same
Żebra w przód powypychane.

Nagi czerep, strzeży zęby
Kości tylko, kości wszędy.
Gdy się bacznie przyjrzał z bliska
to zobaczył jak krew tryska.

Stąd, gdzie zwykle oczy mamy
U niej były czarne jamy.
A gdy strach już pofolgował
Kto zaś przed nim też zmiarkował?

Przyglądając się uważniej
Począł pytać już odważniej.
Miła Śmierci racz wyjawić
Wszego życia chcesz pozbawić?

A zaś na to Śmierć w te słowa
Że każdego spadnie głowa.
Tu wymienia ich bez lików
Kardynałów, zakonników.

Umrze sędzia i rozbojnik
Pleban, szlachcic i dostojnik.
Dziewki, chłopce i proboszcze
Ja o wszystkich się zatroszczę.

Czyniłam to bez obawy
Jak morzyłam takie sławy.
Goliasza i Kajtasza
Powiesiłam ja Judasza.

Ale raz mi się tak stało,
Że mej kosy było mało.
Nastąpiła cisza głucha
Gdy na krzyżu oddał ducha.

Czuwał nad Nim palec Boży
Bo za trzy dni znowu ożył.
Ja Polikarp znam twe dzieła
Ale mów skąd żeś się wzięła?

Stało się za sprawą Boga
Że na ludzi przyszła trwoga.
W raju Adam był i Ewa
Co zerwali owoc z drzewa.

Choć im Bóg zabronił tego
Ot początek życia mego.
Karzę ludzi za ich grzechy
Nie dla własnej zaś uciechy.

Czyj zaś żywot grzechem wsparty
Tego wezmą sobie czarty.
Wiedzą oni jak to zrobić
By za grzechy im dogodzić.

A zaś poczciwego mnicha
Co go nie rozpiera pycha.
Moja kosa też umorzy
Ale on się tym nie trwoży.

Dobrze żył przez całe lata
W niebie czeka go zapłata.
Kto na ziemi żył statecznie
Szczęśliw w niebie będzie wiecznie.

Tam nikt śmierci się nie lęka
Bo w tym Boga jest poręka.
A tam gdzie Chrystus króluje
Już to Śmierć tam nie panuje.

Polikarp strwożon srodze
Przeto i ja w grzechu brodzę.
Zmarnowałem swoje lata
Jaka czeka mnie zapłata?

Wróć do spisu treści


LĘK PRZED ŚMIERCIĄ – DOPUST BOŻY

Czemuż mnie doświadczasz Boże
Wiesz, że ja się śmierci boję
Na myśl sama już się trwożę
Gdy nag grobem mamy stoję.

Boże, ufność tylko w Tobie
Że do nieba trafi dusza
Żal zatrzymam tylko w sobie
A ból serce me rozkrusza.

Wierzę ja w otwarte bramy
W to, że dusz Boga spotka
Rajski ogród dla mej mamy
To nagroda dla niej słodka.

Za ból, trudy i cierpienie
Za przeżyte chwile trwogi
Teraz wieczne masz wytchnienie
Spokój duszy i sen błogi.

Styczeń 2015r.

Wróć do spisu treści


UNIWEREK DLA SENIORÓW

Dla każdego w pewnym wieku
To nasuwa się pytanie
Co chcesz począć dalej człeku?
Co się jurto ze mną stanie?

Już dzieci dawno poszły w świat
I wyrosły nasze wnuki
Ty czujesz, żeś jest jeszcze chwat
Czas się zabrać do nauki

Zgłoś na studia się człowieku
Bo tam poznasz smak przygody
Tam przyjmują w naszym wieku
chociaż mamy siwe brody

Siwe brody, w kościach rwanie
Każdy wiek swym prawem rządzi
Nikt samotnie nie zostanie
Tak, bo z grupy nikt nie zbłądzi

Różne kursy i szkolenia
Wolny czas nam wypełniają
Tu spełniamy swe marzenia
Szkoleniowcy o to dbają

Tu na uniwersytecie
Świat od nowa poznajemy
Już bez trudu, w internecie
Dziarsko sobie serfujemy

Zaległości nadrabiamy
Dawniej nie starczało czasu
Na wycieczki nad morze i do lasu

Wiedz i o tym przyjacielu
Nawet w bardzo słusznym wieku
Możesz mieć przyjaciół wielu
W uniwersytecie trzeciego wieku.

Wróć do spisu treści


SIŁOWANIE ZIMY Z WIOSNĄ

Pyta zimę wiosna grzecznie,
Ta z odejściem zbyt marudzi.
Czyżbyś chciała zostać wiecznie,
Na udrękę biednych ludzi?

Odejdź zimo hen za morze,
Pozwól łąki już ukwiecić.
I skowronki puścić hoże
Ku radości wszystkich dzieci.

Na mnie wszyscy już czekają,
Bo świąteczny czas nadchodzi.
Zimy dość już ludzie mają
I bocian, co w śniegu brodzi.
Odkładają dzieci sanki,
Dość zjeżdżania mają z górki.
Czas malować już pisanki
I piec babki i mazurki.

Sulęcin, 08.04.2022 r.

Wróć do spisu treści


DLA DZIADKA

To nie jest koniec mój Drogi Dziadku
nie piszę do Ciebie ze zwykłego przypadku.
Każdy z Twych bliskich bardzo Cię kocha,
choćby miał kiedyś na Ciebie focha.
Słowa te płyną z głębi mej duszy,
mam wielką nadzieję, że wiersz ten Cię wzruszy
Dziękujemy Tobie za wszystkie te lata,
przez które byłeś dla nas jako tata,
najlepszy mąż, teść, dziadek i w ogóle,
wszyscy Ci dziękujemy za to dziś czule.
Nie tylko dzisiaj,
lecz w dzień też powszedni.
Bez Ciebie bylibyśmy bardzo biedni.

Dla kochanego dziadka, Hubert

Wróć do spisu treści